Aktoreczka (recenzja)

Wielu osobom wydaje się, że życie hollywoodzkiej aktorki jest usłane różami. Myślą, że ma wszystko. Zazdroszczą jej sławy, wielkiej kariery, bogactwa, pięknych sukni i drogiej biżuterii. Nie zdają sobie sprawy z tego, że czasami jest to życie na pokaz.

Lauren Evans jest gwiazdą filmową. Jest popularna, lubiana przez widzów. Ma szansę na Oscara. Lecz poza planem filmowym, po wystąpieniach, rautach, bankietach młoda kobieta czuje się bardzo samotna. W swoim apartamencie często zagłusza swoje lęki alkoholem i psychotropami.

Pewnego wieczoru poznaje utalentowanego fotografa. Konrad Rogowski pochodzi z Polski i do Stanów Zjednoczonych przyjechał w konkretnym celu. Chce znaleźć nazistowskiego zbrodniarza Rudolfa Schultego. Znajomość z piękną aktorką ma mu w tym pomóc.

Czy plan Konrada się powiedzie? Czy tajemnice tytułowej „Aktoreczki” wyjdą na jaw?

Najnowsza powieść Barbary Wysoczańskiej przenosi nas w lata 50 do Nowego Jorku. Tu rozgrywa się fabuła, w której miesza się ze sobą historia, sekrety, kłamstwa i rodzi się miłość.

„Aktoreczka” to ciekawa książka, ale według mnie ma zbyt wolne tempo i niestety jest dosyć przewidywalna. Trudno mi było polubić głównych bohaterów. Wydawali się sztuczni i bez wyrazu. Nie potrafiłam wczuć się w ich emocje i uczucia.

Postacie drugoplanowe były bardziej wyraziste i intrygujące. Mała Emilka, Helena, Daisy ubarwiły powieść i dodały jej kolorytu.

Autorce świetnie udało się oddać klimat nowojorskiej socjety, świata filmowego i Nowego Jorku w latach 50. 

Znane przysłowie mówi, że nie wszystko złoto, co się świeci. Na splendor, powodzenie, luksusy trzeba zapracować i wiele temu poświęcić.

Poznajcie historię Lauren i Konrada.

Autor książki: Barbara Wysoczańska

Wydawnictwo: Filia