Bluszcz (recenzja)

Julita poznała swojego przyszłego męża, Gerarda, w dość zwyczajnych okolicznościach. W dyskotece.

Odtąd każdego dnia skupia się na tym żeby go uszczęśliwiać. Chce być idealną żoną i matką. Jednak jej mąż nie docenia jej starań, ciągle ją krytykuje i ocenia. Kobieta zapomina o swoich potrzebach, pragnieniach. Trwa w tym całe lata. Na szczęście ma cudowną przyjaciółkę Elę, na którą zawsze może liczyć.

Julita z każdym dniem przekonuje się, że żyje w toksycznym związku, ale boi się, że na zmiany jest już za późno.

Czy Julita zawalczy o swoje szczęście?

Przyznam, że na początku zachowania Julity niezmiernie mnie irytowały. Tak bardzo była uzależniona od męża, że nawet odczucia jej dzieci, nie były dla niej ważne. Kobieta była jak bluszcz. Na szczęście, z czasem to się zmienia i bohaterka uczy się samodzielności.

Spora część książki jest poświęcona relacjom Julity i jej przyjaciółki z Bogiem. Ich wiara i przekonania opierały się na tym, co wiedziały od swoich babć. Kobiety odnajdują prawdziwego, dobrego, kochającego i wyrozumiałego Stwórcę, który nie potępia i zawsze jest przy nich.

„Bluszcz” to niezwykle mądra powieść, która podnosi na duchu. Znajdziemy tu emocje, problemy dylematy oraz trudne sytuacje, które mogą spotkać każdego z nas.

Styl powieści przypadł mi do gustu. Książkę szybko się czyta. Płynne przechodzimy od jednego rozdziału do kolejnego. Po skończonej lekturze jeszcze długo rozmyślałam o tej historii.

Polecam Wam serdecznie i na koniec zostawiam cytat, który wydał mi się bardzo prawdziwy.

„Człowiek ma zawsze dwa oblicza: to, które pokazuje innym, i to, które jest prawdziwe. Tego drugiego często się wstydzimy”.

Dziękuję @wydawnictwoluna

Autor książki: Anna H. Niemczynow

Wydawnictwo: Luna