Deficyt niebieskich migdałów (recenzja)
Maria Pawlikowska -Jasnorzewska, zwana „Lilką” urodziła się w szlacheckim krakowskim dworku „Kossakówce”. Jej ojciec i dziadek byli malarzami, a ona od młodych lat tworzyła poezję. Wychowała się w domu, gdzie panowała duża swoboda i miłość. Silne relacje łączyły ją z trzy lata młodszą siostrą Magdaleną.
Agnieszkę Zakrzewską od dawna fascynuje postać uzdolnionej poetki, która tworzyła w dwudziestoleciu międzywojennym. „Deficyt niebieskich migdałów” to inspirowana faktami opowieść o „Lilce”. Śledzimy jej życie kawałek po kawałku. Od szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa, poprzez relacje rodzinne i miłosne, aż po osiągnięcia i dokonania twórcze.
Jak była naprawdę? Czy była marzycielką? Czego pragnęła od życia? Czy kochała na zabój? Dlaczego nie chciała być matką?
Z książki wyłania się nam skomplikowana, postępowa kobieta, która chce tworzyć, a nie tylko być. Nie chce być zależna od męża i mu posłuszna we wszystkim. Chce o sobie decydować i czerpać z życia garściami, kochać i podróżować.
Od dzieciństwa jest rozpieszczana przez ojca, ale chce zarabiać i mieć własne pieniądze, nie dla niej rola pani domu.
Autorka poświęciła sporo miejsca na opisanie dzieciństwa poetki, jej dwóch pierwszych małżeństw oraz procesowi twórczemu. Trzecie małżeństwo oraz późniejsze lata życia artystki zostały powierzchownie wspomniane.
„Deficyt niebieskich migdałów” to piękna historia o nietuzinkowej kobiecie, która w głowie konstruowała nowe światy i tworzyła miłosne poematy. Wyjątkowa, ale też lekka, emocjonująca, a do tego zabawna.
Mój ulubiony wiersz, który zawsze mnie wzrusza jest zapewne wielu z Was dobrze znany. Pochodzi z tomiku „Pocałunki”. Ma tytuł „Miłość”.
„Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza!„
Wydawnictwo: Flow