Latające anioły (recenzja)

Danielle Steel zawsze kojarzyła mi się z pisaniem poczytnych romansów. To niewątpliwie jedna z najbardziej znanych i popularnych autorek na świecie. Przyznam, że nie ciągnęło mnie do jej książek. Postanowiłam wyjść ze swojej „strefy komfortu” i przeczytać najnowszą powieść tej pisarki.

„Latające anioły” to historia sześciu kobiet, które podczas II wojny światowej pracowały jako pielęgniarki ewakuujące pacjentów drogą lotniczą.

Cała opowieść zaczyna się w momencie, gdy poznajemy Audrey. Ta młoda dziewczyna bardzo dużo przeszła w swoim życiu. Opiekowała się ojcem, a po jego śmierci, dba o ciężko chorą matkę. W pewnym momencie idzie do szkoły uczyć się zawodu pielęgniarki. Tam poznaje Lizzie, z którą połączyła ją głęboka przyjaźń.

Na wojnie ginie ktoś bardzo im bliski, dlatego kobiety postanawiają wstąpić do armii i ratować ludzi. Tam poznają Alex, Louise, Pru i Emmę.

Czy w tak trudnych czasach można mieć jeszcze nadzieję na lepsze jutro? Czy można się zakochać?

„Latające anioły” to powieść o odważnych, zaangażowanych, walecznych i silnych kobietach, które robią wszystko co w ich mocy, by pomagać żołnierzom. To wspaniałe bohaterki, które ratują niejedno życie.

Nieważne skąd pochodzą, ani dlaczego wstąpiły do armii. W pracy są sobie równe i tak samo potrzebne. Między kobietami rodzi się przyjaźń.

Każdego dnia czyha na nie niebezpieczeństwo. Wiele z nich straciło kogoś ze swoich bliskich, ale nie poddają się i godnie pełnią swoją służbę.

„Latające anioły” to powieść obyczajowa pełna emocji, która trzyma nas do końca w niepewności. Trzymałam kciuki za wszystkie kobiety i chciałam, żeby przeżyły wojnę, a potem spełniały swoje marzenia.

To porywająca, wciągająca i wyjątkowa lektura od pierwszej do ostatniej strony.

Serdecznie polecam.

Autor książki: Danielle Steel

Wydawnictwo: Luna