Latarnik (recenzja)
Czy wierzycie w przypadek, przeznaczenie, znaki z nieba? A może wierzycie w anioły? Czy uważacie, że kierują Waszym życiem?
Lubię słuchać szumu fal i zbierać muszle znalezione na plaży, a po powrocie do domu, przykładam je do ucha i wsłuchuję się w ich odgłosy. Dla mnie jest to kojący, a zarazem magiczny dźwięk, który niesie ze sobą tajemnicę. Niesamowite, że słuchanie tonów, jakie wydają, w jednej chwili przenosi mnie nad morze.
Oliwia, bohaterka książki „Latarnik”, po śmierci swojej matki porzuca pracę, narzeczonego, mieszkanie i jedzie nad Bałtyk. Zatrzymuje się w uroczej, niewielkiej nadmorskiej miejscowości Płotki. Wybiera ją nieprzypadkowo. Młoda kobieta chce odkryć rodzinne tajemnice z przeszłości.
Okazuje się, że Oliwia jest niezwykłą osobą, która ma w sobie spokój. Ludzie czują się przy niej bezpiecznie i dobrze. Mogą przy niej milczeć lub powierzyć jej swoje największe sekrety, a także zwierzyć się z problemów, jakie im ciążą.
„Latarnik” to powieść wypełniona emocjami, angażująca, bez przepychu i zadęcia. Ujmuje czytelnika swoim ciepłem. Wzrusza, uwodzi i hipnotyzuje.
Postacie i problemy występujące w książce są nakreślone w taki sposób, że można się z nimi utożsamić.
Autorka pokazuje nam, że zakręty w życiu spotykają każdego. Na szczęście mijają. Dobrzy ludzie spotkani na naszej drodze potrafią dodać nam otuchy i wlać do naszych serc nadzieję.
„Latarnik” ma tylko jedną wadę. Jego fabuła urywa się w najciekawszym momencie. Zostawia wiele niedokończonych wątków. Jak potoczą się dalsze losy bohaterów? Czy w drugim tomie poznamy wszystkie odpowiedzi?
Książka została pięknie wydana. Zadbano o każdy szczegół. Okładka przyciąga wzrok, a dopracowana szata graficzna sprawia, że czytanie tej powieści dostarcza dużą porcję endorfin.
Zachęcam do lektury 📚
Wydawnictwo: Flow