Marzenie panny Benson (recenzja)

Podziwiam ludzi, którzy mają odwagę, żeby w jednym momencie diametralnie zmienić swoje życie. Czasami wystarczy im jeden impuls, zdarzenie, wypowiedziane słowo.

Tak dzieje się w przypadku Margery Benson. Porzuca ona wygodne, przewidywalne życie i nudną pracę w szkole. Przypomina sobie o swoich marzeniach z dzieciństwa i chce dokonać ważnych odkryć. Zaczyna działać, stawia pierwszy krok i wyrusza w podróż do Nowej Kaledoni, by znaleźć złotego chrząszcza, a może odnaleźć i poznać inną wersję siebie.

Margery udowadnia, że na realizowanie pragnień, nigdy nie jest za późno. Nie ma też nic złego w bujaniu w obłokach. Tytułowa bohaterka ma ponad czterdzieści lat, gdy wyrusza w świat. W podróży towarzyszy jej asystentka panna Enid Pretty.

Dwie kobiety, które prawie wszystko różni. Czy wytrzymają ze sobą? A może ta ekspedycja skończy się katastrofą?

„Marzenie panny Benson” to nastrojowa powieść. Zaczyna się z przytupem, a przeradza w dreszczowiec. Podczas lektury towarzyszy nam uczucie niepokoju, które powoli i niekontrolowanie wkrada się w do naszego umysłu.

Siłę powieści stanowią żywe, malownicze opisy przyrody i otaczającej rzeczywistości.

To książka o przyjaźni, która rodzi się powoli i o pozorach, które potrafią zmylić każdego. O tym, że można wreszcie przestać udawać i być sobą. Margery odnajduje w sobie pokłady siły, spokoju, odwagi oraz dawno zapomniane i nieznane uczucia.

Obie kobiety w czasie wyprawy wspierają się i chcą spełnić swoje marzenia.

W tej powieści jest ktoś jeszcze… Ale nie zdradzę Wam kto.

Celem przygody Margery nie było wcale zaznaczenie swojego śladu na świecie: było nim pozwolenie światu, by odcisnął swój ślad w niej samej„.

„Marzenie panny Benson” zachwyca, oczarowuje i długo nie daje o sobie zapomnieć. To jedna z moich ulubionych książek. Całym sercem Wam ją polecam.

Autor książki: Rachel Joyce

Wydawnictwo: Znak