Mąż i żona (recenzja)

Czy można zostać małżeństwem, nie będąc tego świadomym? Okazuje się, że tak. Zawiłości szkockiego prawa na początku XX wieku powodują wiele ludzkich dramatów. Wystarczy jeden nieroztropny krok lub jedno wypowiedziane słowo i dwie osoby uznaje się za małżonków. 

„Mąż i żona” to angielska powieść, która opowiada o dwóch przyjaciółkach. Blanche jest zakochana. Planuje ślub ze swoim narzeczonym Arnoldem. Anne nie ma tyle szczęścia w miłości. Chce zostać żoną Geoffreya. Do ożenku ma dojść w tajemnicy, inaczej reputacja kobiety będzie wystawiona na szwank.

Czy wszystko przebiegnie gładko? Może los zadrwi z ich planów? Czy może coś poróżni najlepsze przyjaciółki?

Konwenanse, etykieta, dostojni panowie, eleganckie damy. Wśród nich łotr, łajdak, nieuczciwy mężczyzna, który omotał pewną młodą damę. Wpędził w kłopoty. Złożył jej obietnicę, której nie chce dotrzymać.

Anne i Arnold zostają wplątani w zasadzkę. Muszą się bronić, lecz nie znają prawa. Jest coraz więcej wątpliwości, sytuacja ciągle ulega zmianie. Zwracają się do sir Patricka, który przeprowadza małe dochodzenie.

„Mąż i żona” to historia nakreślona przez Wilkie Collins. Na początku miałam trudności z przyzwyczajeniem się do stylu, w jakim została napisana książka. Fabuła jest zagmatwana, skomplikowana, ale akcja posuwa się w wolnym tempie. Powieść przypomina sztukę teatralną. Jest w niej dużo poważnych i zabawnych dialogów oraz parę długich monologów. Jej objętość może lekko przerażać. Liczy prawie 600 stron. Jednak nie okazuje się to przeszkodą nie do przejścia.

Autor umiejętnie pokazuje czytelnikom, że życie kobiet w wiktoriańskiej Anglii, nie jest proste. Często podlegają mężczyznom i są całkowicie od nich zależne. Każda z nich chroni najlepiej jak umie swoją godność i dobre imię.

„Mąż i żona” porusza ciekawe tematy socjologiczno-społeczne i zaskakuje swoim zakończeniem. To dobra lektura, dla czytelnika, któremu niestraszne są długie dyskusje, polemiki i kruczki prawne.

Autor książki: Wilkie Collins

Wydawnictwo: MG