Oko snajperki (recenzja)

Kate Quinn umie tworzyć silne postacie kobiece, posiadające ciekawe życiorysy. Często pomysły czerpie z zasłyszanych historii, które miały miejsce w przeszłości.

Tym razem, autorka opowiada nam o losach Mili Pawliczenko, ukraińskiej samotnej matki, dobrej pracownicy i studentki, marzącej o karierze naukowej i życiu bez problemów. Mila chce zdobyć odznakę strzelca wyborowego, bierze udział w ćwiczeniach i kursach. Robi to, żeby pokazać synkowi, że jest twarda, waleczna i niezłomna. 

Okazuje się, że ta umiejętność wkrótce jej się przyda na pierwszej linii frontu.

„Oko snajperki” to powieść, w której fakty mieszają się z fikcją literacką. 

Bohaterka książki musi walczyć ze strachem, czasem z bólem, niewygodą na froncie oraz uprzedzeniami dotyczącymi jej płci. Nie może popełnić błędu. Musi być skupiona na powierzonym jej zadaniu i zawsze gotowa do walki. A Mila nie jest robotem, choć zasłużyła na pseudonim „Pani Śmierć”, tylko kobietą, którą targają emocje, namiętności i wzruszenia. 

Wyborowa snajperka wierzy, że nie może popełnić najmniejszego błędu. Czy jest to słuszne założenie?

„Oko snajperki” to opowieść pełna akcji i prawdziwych uczuć. Mnie jednak nie porwała, miałam co do niej większe oczekiwania. Momentami książka mnie nużyła. Być może dlatego, że tematyka wojenna nie jest mi bliska. Ciekawsza była ta część, która dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Autorka udanie przedstawiła wojnę oczami ludzi walczących o wolność. Pokazała też spojrzenie osób mieszkających za oceanem, którzy nie zdają sobie do końca sprawy z jej okrucieństwa.

3 miliony czytelników, kupiło „Oko snajperki”.

Jesteście wśród nich? Jaka jest Wasza opinia o niej?

Autor książki: Kate Quinn

Wydawnictwo: Mando