Posłaniec (recenzja)
Każdy sztorm kiedyś się kończy. Po burzy wychodzi słońce. Zmartwienia i kłopoty pojawiają się w naszym życiu nieproszone. Powodują zamęt, smutek, łzy. Na szczęście wszystko co, złe mija i przychodzi do nas coś dobrego, co wlewa w nasze serce nadzieję. To może być chwila rozmowy, czyjś uśmiech, szum fal, list, na który długo czekaliśmy.
„Wiadomości pisane z serca zawsze odnajdą swojego adresata…„
„Posłaniec” to kontynuacja cyklu „Szept anioła” napisana przez Aleksandrę Rak. W drugim tomie powracamy do uroczego nadbałtyckiego miasteczka Płotki i jego przesympatycznych bohaterów. Spotykamy postacie, które już doskonale znamy. W życiu Oliwii, Eleonory, Daniela, Dawida, Soni, Lucyny i innych, ciągle dzieje się coś nieprzewidzianego.
Do Oliwii przyjeżdża niezapowiedziany, były narzeczony Paweł. Chce odzyskać swoją ukochaną.
Eleonora dostaje złą wiadomość i zamyka się w sobie.
Daniel i Dawid planują wyjechać z Płotek.
Lucyna robi wszystko, żeby uratować latarnię morską.
A kim jest nowy bohater, Hubert?
„Posłaniec” to urocza, klimatyczna książka, którą czyta się szybko i z ogromną przyjemnością.
Ta powieść jest jak spotkanie z naszymi przyjaciółmi, na które długo czekaliśmy. Siadamy w fotelu, z dobrą herbatką w ręku i słuchamy ich niezwykłych, barwnych historii. Towarzyszymy bohaterom w ich smutkach i radościach. A życiowe zakręty nie omijają nikogo. Kogo pokochają, komu zaufają, kto okaże się ich aniołem stróżem.
„… czasami trzeba komuś zaufać, żeby mogło się wydarzyć coś niesamowitego„
Pewne sprawy uchylają przed nami rąbek tajemnicy. Na wyjaśnienie innych wątków musimy cierpliwie poczekać, aż znajdą swój finał w trzeciej części cyklu.
Od „Posłańca” nie sposób się oderwać. Gorąco polecam 👍.
Wydawnictwo: Flow