Przystań w Sosnowej Polanie (recenzja)

„Przystań w Sosnowej Polanie” zachwyciła mnie grafiką na okładce. Znalazł się na niej samotnie stojący, nieduży, biały dom z zielonymi okiennicami, a na około niego łąki, krzewy, drzewa. Urokliwe miejsce na ziemi, o którym można marzyć.

„Przystań w Sosnowej Polanie” to ciekawa historia pewnej rodziny, rozpisana na cztery głosy. Nestorka rodu, pani Zofia ma dziewięćdziesiąt lat. Pewnego dnia zapada w śpiączkę. W jej głowie zaczynają pojawiać się wspomnienia, dotyczące jej dzieciństwa, młodości, miłości, małżeństwa. 

Trzy córki, na zmianę, czuwają przy jej łóżku, w szpitalu. Długie godziny sprzyjają refleksji nad minionymi dniami. Aniela, Bogna i Cecylia przypominają sobie różne wydarzenia z przeszłości. Mają pretensje do matki. Uważają, że kobieta nie wspierała ich, nie chciała zrozumieć, podcinała im skrzydła, nie interesowała się ich marzeniami, pasjami, talentami. Chciała, żeby mocno stąpały po ziemi i zarabiały na siebie  Siostrom brakowało w domu czułości, bliskości. 

Okazuje się, że po latach wiele rzeczy traci na znaczeniu. Nasze emocje bledną, stają się odległe. Z pewnych wydarzeń potrafimy się śmiać, a inne przechowujemy w swoim sercu na zawsze.

Dzieci często obwiniają swoich rodziców za niepowodzenia w swoim życiu, za niespełnione marzenia. Prawda jest taka, że większość rodziców stara się jak może, by zapewnić swoim pociechom wszystko co najlepsze. Warto to docenić.

„Przystań w Sosnowej Polanie” to piękna, wzruszająca opowieść utkana ze słów, z historią w tle. Autorka pokazuje nam różne odcienie miłości i złożone rodzinne relacje.

Książkę czyta się jednym tchem. Świat bohaterek wciąga bez reszty. Kartka za kartką, odkrywamy dalszą część tej skomplikowanej, złożonej sagi rodowej.

Autor książki: Małgorzata Winkler-Pogoda

Wydawnictwo: Replika