Skrawki nadziei (recenzja)
„A może tak to już jest z człowiekiem, że najpierw musi udźwignąć swoje przeznaczenie, a potem stopniowo oddaje jego ciężar, by znów stać się lekkim?”
Rodzinę Ciszaków poznaliśmy w powieści Marii Paszyńskiej „Cuda codzienności”. Skrawki nadziei” to jej kontynuacja. Co ciekawe autorka nie zamierzała jej pisać. Jednak zżyła się ze swoimi bohaterami. Zaczęła wymyślać ich dalsze losy, spisywała je i wysłała do wydawcy. Okazało się, że pierwsza część bardzo spodobała się czytelnikom i oni również chcieli by powstał dalszy ciąg.
Akcja powieści rozgrywa się w Warszawie, na przestrzeni kilkunastu lat. Bohaterów nie omijają zawirowania dziejowe: wojny, prześladowania Żydów. „Skrawki nadziei” rozpoczynają się wiosną 1920 roku, a kończą wiosną 1938 roku.
Dzieci Macieja i Staszki dorastają, zakochują się, wybierają swoją drogę życiową. Michał, Amelia, Bogna i Nawojka różnią się od siebie. Czego innego pragną od życia, mają inne marzenia i oczekiwania. Jednak uwielbiają spędzać ze sobą czas, a w trudnych chwilach mogą na siebie liczyć.
Historia toczy się nieprzerwanie. Mija dzień za dniem. Jeden przynosi smutek i rozczarowanie, inny zauroczenie i miłość. Bohaterowie uczą się, pracują, kochają. Lecz nie na wszystko mają wpływ. To często los rozdaje karty w ich życiu. Nie załamują się jednak, bo dużą siłę i podporę daje im rodzina.
„Skrawki nadziei” to piękna powieść, dzięki której można poznać, jak żyli zwykli ludzie w Polsce, na początku XX wieku. To wyjątkowa, porywająca książka pełna emocji.
Wydawnictwo: Publicat SA