Z duszą na ramieniu, czyli święta z Dziewuchami (recenzja)
Ostatnio przeczytałam kilka historii miłosnych, rozgrywających się w czasach II wojny. Miałam już dość tego tematu, przynajmniej na jakiś czas. Dlatego postanowiłam sięgnąć po zupełnie inną pozycję. Lekką, przyjemną i zabawną. Na półce znalazłam książkę „Z duszą na ramieniu, czyli święta z Dziewuchami”.
W szkockim starym dworze trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Przewodniczy im Ada, świetna pani domu, która robi wszystko, żeby jej goście czuli się jak najlepiej. Przeszkadza, jej w tym cmentarna zjawa, która chce zaznać spokoju.
Ada chce się dowiedzieć, kim była zaginiona dusza.
Czy jej goście się nie wystraszą i czy te święta będą spokojne, a może niezapomniane?
Zanim zabierzecie się za tę książkę, sięgnijcie po poprzednie książki, opisujące perypetie tytułowych Dziewuch. Nie jest to obowiązkowe, ale ułatwi zrozumienie „kto jest kim”. W powieści występuje wiele postaci, co powoduje lekki chaos. Można się w tym pogubić.
„Z duszą na ramieniu, czyli święta z Dziewuchami” to zabawnie napisana historia, którą świetnie się czyta.
Autorce udało się stworzyć magiczny świąteczny klimat. Jest ciepło, przytulnie, w kominku pali się ogień. Trwają intensywne przygotowania, czuć zapach świątecznych potraw. Jest czas na rozmowy wielopokoleniowe przy suto zastawionym stole, prezenty pod choinką i małe śledztwo dotyczące zbłąkanego ducha.
Podczas lektury czytelnik dowiaduje się o tradycjach świątecznych z różnych stron świata, co ubogaca tę powieść.
Duchy, zjawy, istoty nadprzyrodzone. Jedni w nie wierzą, inni nie. Na kartach powieści nie wydają się takie straszne.
Życzę Wam zaczytanych, jesiennych wieczorów spędzonych w towarzystwie duchów i szalonych Dziewuch.
Wydawnictwo: Videograf