Zabójstwo w kraju uśmiechu. Thai crime (recenzja)

Tajlandia to kraj wielu skrajności. Można tu dziko poimprezować lub spokojnie pomedytować. Na turystów czekają turkusowe wody, dzikie plaże, tuk-tuki, buddyjskie świątynie oraz smaczna i niedroga kuchnia.

Właśnie w tym egzotycznym kraju akcję swojej powieść umieściła Joanna Jodełka. Pomysł na „Zabójstwo w kraju uśmiechu” przyszedł do autorki w muzycznym barze Tawan Eco Bar na wyspie Ko Kut.

Osią kryminału jest śledztwo prowadzone przez Annę. Jej były mąż utopił się w tajlandzkiej rzece. Kobieta nie wierzy, że był to wypadek. Zaprasza siedem osób na rajską wyspę. To oni jako ostatni widzieli jej męża.

Czy Annie uda się rozwiązać zagadkę i ukarać mordercę?

„Zabójstwo w kraju uśmiechu” to książka z dobrze zawiązaną intrygą i świetnie wykreowanymi bohaterami. Fabuła nawiązuje do powieści napisanych przez Agathę Christie. A mnie w czasie czytania przypomniał się film „Glass Onion” z Danielem Craigiem. W nim także większość akcji rozgrywała się na niewielkiej wyspie.

„Zabójstwo w kraju uśmiechu” to lektura lekka, świeża i cudownie egzotyczna. Na moje szczęście nie okazała się niezbyt dobrze pachnącym durianem, lecz słodkim i lekko soczystym smoczym owocem.

Autor książki: Joanna Jodełka

Wydawnictwo: Harde