Metro (recenzja)

Raz na jakiś czas, mam ochotę zobaczyć dobry, trzymający w napięciu thriller. Nie jestem ich fanką, ale jeśli film jest dobrze nakręcony, są zwroty akcji, ciekawe efekty specjalne, to zanim się obejrzę, mijają dwie godziny. 

Tym razem, w telewizji, ani na Netflixie nie było nic godnego uwagi, więc postanowiłam wziąć w swoje ręce najnowszą powieść Roberta Ziębińskiego „Metro”. Przy lekturze „Lockdownu” świetnie się bawiłam, dlatego miałam nadzieję, że najnowszy thriller autora również mi się spodoba.

Ta historia początkowo miała być filmem. Nie udało się go zrealizować, lecz pisarz postanowił ją rozbudować i na jej podstawie napisać książkę.

Akcja dzieje się w Warszawie, gdzie ma dojść do otwarcia trzeciej linii metra. Następuje seria wybuchów, ginie część pasażerów. Ci którzy przeżyli katastrofę próbują się ewakuować na powierzchnię. Władza nie chce szukać przyczyny. 

Co było przyczyną tej tragedii? Czy znajdą się winni? A może wszystko zostanie zamiecione pod dywan?

Każdy rozdział „Metra” rozpoczyna się kawałkiem audycji radiowej. Prowadzący płynnie przechodzi od tematów ważnych, po bardziej humorystyczne. Po eksplozjach relacjonuje sytuację z Warszawy. Na koniec puszcza słuchaczom interesujące kawałki muzyczne. Wygooglujcie je, a nie pożałujecie.

„Metro” to według mnie świetny thriller, który udanie zastąpił mi seans filmowy. Nie ma zbędnych opisów, dużo dialogów, ciekawie wpleciona w fabułę legenda o ukrytym arsenale z powstania warszawskiego. Jest wiele wątków i wielu bohaterów.

Uwielbiam szybkie tempo powieści. Trudno zrobić sobie przerwę od czytania, bo akcja gna jak szalona. Do ostatniej strony coś się dzieje. Nie ma czasu na nudę, czy znużenie.

Moje wrażenia po lekturze „Metra” są tak dobre, że polecam serdecznie, nie tylko wielbicielom thrillerów.

Wpis we współpracy z @wydawnictwo.kobiece 💚🤗.

Autor książki: Robert Ziębiński

Wydawnictwo: Kobiece